wtorek, 14 sierpnia 2018

Po trzech latach skończyłam pisać książkę.

Cześć. Dziś przychodzę do was z mini reklamą owianą moją wielką radością i dumą do samej siebie.
Pewnie wiecie o tym z poprzednich postów o tym, że od wczesnych dziecięcych lat pisałam książki. To nie zanika, a wręcz pogłębia się z wiekiem. Takim oto sposobem kilka dni temu dodałam na wattpada ostatni rozdziała, a dokładnie epilog książki pod tytułem „E38 521”. Nie chciałam by ten post pokrywał się z postem o marszu równości, tak więc czekałam chwilkę na jeszcze dwie okazje, by móc wspomnieć o książce na blogu. Otóż wczoraj wybiło pod nią 10 tysięcy odczytów i ponad tysiąc gwiazdeczek !!! Tak bardzo się cieszę i dziękuje wam za każdą najmniejszą gwiazdeczkę, i wyświetlenie.
Książkę tą pisałam aż 3 lata. (Wliczając dłuższe przerwy.) Jestem dumna z siebie, że w końcu udało mi się osiągnąć jeden z wyznaczonych celów w życiu, który sama przed sobą postawiłam.

Powieść „E38 521” obraca się w gatunku science fiction.
Siedemnastoletnia wtedy Eulalia nie ma łatwo w życiu. Pochodzi z biednej rodziny. Pracuje na targu rybnym, sprzedając to, co złowił tata, który co ranek wypływa w morze na połowy. W domu czeka na nią mama gotująca skromne obiady i niepełnosprawny brat bliźniak, sparaliżowany od pasa w dół. Mimo wszystko rodzina jest bardzo pogodna. Ocieka marzeniami i przeświadczeniem o tym, że kiedyś będzie lepiej. Pewnego wieczora Eulalia podsłuchuje rozmowę rodziców, z której dowiaduje się, że wojsko pobiera młode osoby na przyuczenie. Jej rodzice kategorycznie przeciwstawili się nakazowi rządu, nie chcąc oddać żadnego dziecka w szpony wojny. Liczyli się jednak z konsekwencjami. Wysokopieniężny mandat zwolnić ich dzieci z obowiązku wstawienia się w wojsku. By zdobyć na niego pieniądze Olgierd (tata Eulalii) postanawia sprzedać swój rybacki kuter, który był jedynym podmiotem utrzymującym rodzinę. Eulalia nie chce dopuścić do tego, by ojciec stracił prace, a rodzina umarła z głodu. Postanawia w tajemnicy przed nimi wstąpić do wojska…

Dalej już nie piszę, bo bardzo łatwo o spojler. Mam nadzieję, że wam się podoba i zachęci to kogoś do przeczytania całej książki, do której link zostawiam na dole.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim czytającym mnie na wattpadzie, a przede wszystkim moim przyjaciółką, którzy dawali mi bardzo dużo inspiracji i wspierali mnie w tym, co robie. Takie naprawdę największe podziękowania należą się jednak osobie, bez której nie byłoby tej książki, czyli mojemu chłopakowi. Po długiej przerwie na wattpadzie wróciłam do niej i zaczęłam śmiać się z tego, co pisałam w niej niecały rok wcześniej. Dawid tymczasem męczył mnie całymi dniami, bym ją poprawiła i dokończyła. Na początku dla świętego spokoju zaczęłam to robić, by nie gadał mi o tym cały czas. Z czasem przekonałam się na nowo do tej historii i uznałam ją za coś bliskiego mojemu sercu, ponieważ tyle siebie w to włożyłam.
Zachęcam jeszcze raz do czytania i wyczekiwania na moim profilu na wattpadzie na nową książkę w tematyce science-fiction, której premierę planuję we wrześniu.

https://my.w.tt/0ex2PIfzoP

niedziela, 12 sierpnia 2018

Marsz równości Poznań 2018


Witam was serdecznie.
Wczorajszy dzień był dniem, który zapamiętam na długo. Wzięłam udział w poznańskim marszu równości. Towarzyszyła mi przy tym cały dzień moja koleżanka Klaudia. Pozdrowionko Tsuna.



W tym roku impreza odbywała się w innym miejscu niż poprzednia (link do postu o zeszłorocznej paradzie), a mianowicie w Kontener Art nad Wartą. Imprezę rozpoczynał piknik, podczas którego można było zjeść coś smacznego, wypić piwo, kupić tęczowe gadżety, posłuchać śpiewanych przez różne osoby piosenki i często poruszające przemówienia.

  





Część pad marszowa rozpoczęła się o godzinie 14:00 i trwała bardzo długo i prowadziła przez najróżniejsze kąty poznańskiego centrum. Niestety pogoda chwilami nie rozpieszczała nas. Bywały minuty, w których niemal lał deszcz. Mimo to nikt nie tracił energii. Nadal śpiewaliśmy i tańczyliśmy na ulicach Poznania. Naprawdę cudownie jest spędzić czas z tak pozytywnymi ludźmi i spotykać na ulicach osoby, które chcą się do nas dołączyć lub przyjaźnie machają z okien. Cudowne jest też to, że w przyjazny i radosny sposób możemy przekazać coś naszemu otoczeniu. Przekazać, że nie jesteśmy inni. Jesteśmy tacy jak wszyscy, a orientacja nie ma wpływu na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Oczekujemy tylko akceptacji, by nie bać się, powiedzieć po prostu „kocham” i nie spotkać się z odrzuceniem rodziców, nauczycieli, pracodawców i znajomych.









Miłość jest miłością, a każdy ma prawo kochać i być kochanym.