wtorek, 16 stycznia 2018

To już rok!!!

Przyszedł czas na podsumowanie serii urodzinowej! Minął już rok, odkąd jestem, odkąd prowadzę tego bloga. W tym czasie wydarzyły się różne rzeczy; te dobre, jak i te złe. Nie podałam się i mimo rosnącej i malejącej sinusoidy wyświetleń nadal ciągnę to dalej. Jest to coś, co chce robić, co daje mi wielką frajdę i jest czymś, co lubię. Mogę opowiedzieć o sobie, wygadać się i pochwalić. Dziś mój internetowy pamiętnik kończy swój pierwszy rok istnienia. Czego chciałabym sobie życzyć? Przede wszystkim dużo wytrwałości w ciężkich momentach i siły. Wiele pomysłów tak bym mogła w stu procentach was ciekawić, inspirować, skłaniać do niektórych działań. By każdy kolejny rok był coraz lepszy i lepszy. Bądźcie ze mną i nadal mnie wspierajcie.

niedziela, 14 stycznia 2018

Po co jest się wolontariuszem? #6ZSeriiUrodzinowej

Bycie w wolontariacie i chęć pomagania ludziom to jedna z rzeczy, bez których nie mogę żyć. Od zawsze w jakiś sposób próbowałam pomagać, najczęściej uczestnicząc w różnych zbiórkach. W gimnazjum przystąpiłam do Klubu Ośmiu, gdzie tak naprawdę rozpoczyna się moja historia z wolontariatem. Organizacja zbiórek, różnych uroczystości w szkole, przedstawień dla dzieci, a także tworzenie małych rzeczy, dzięki którym uśmiech pojawiał się na twarzy, było czymś, co sprawiało mi ogromną radość, satysfakcję. Ten mały uśmiech spowodowany czymś, co robię, jest największą nagrodą i motywacją do dalszych działań. Z bólem serca opuszczałem gimnazjum, wolontariat, moich przyjaciół z wolontariatu i oczywiście moją przemiłą Panią prowadzącą. Najlepsze wspomnienia mam właśnie z tamtych czasów.
W technikum niemal od razu przystąpiłam do wolontariatu z klasą, a chwilę później do motylego wolontariatu w hospicjum palium w Poznaniu. Od tamtego czasu poznałam wiele ciekawych, inspirujących mnie osób, wzięłam udział w ciekawych doświadczeniach, szkoleniach. O tym wszystkim możecie poczytać w poprzednich postach, do których link zostawiam na dole. Zaczęłam sama na własną rękę wymyślać ciekawe akcje, zbiórki i inne ciekawe rzeczy powodujące uśmiech na twarzy. Mam nadzieję, że idzie mi to dobrze, że czynię kogoś w ten sposób szczęśliwszym.
W przyszłości mam zamiar kontynuować swoje działanie wolontariackie, na tylko na ile będę mogła. Planuje zostać wolontariuszem we wspomnianym już chyba tysiąc razy TPG i w Otwartych Klatkach, o których chyba też już mówiłam. Życzenie mi wielu pomysłów i inspirujcie mnie na każdym kroku, bym mogła jeszcze lepiej na każdym kroku powodować te piękne uśmiechy.









Halloween everyday #5ZSeriiUrodzinowej

Na wstępie chciałam przeprosić za to, że wczoraj nie było postu. Miłam sporo na głowie. Dlatego dziś pojawią się tutaj, aż dwa. Bądźcie na bieżąco na Instagramie: _v_sta_ 

Kolejne moje hobby trochę szokuje i sprawia, że niektórzy odwracają ode mnie wzrok.
Jesienią 2015 roku zainspirowana filmikami Red Lipstick Monster postanowiłam zrobić swoją sztuczną ranę. O tym wszystkim możecie poczytać w starszym poście o tutaj.

Jak też możecie tam przeczytać, używam do tego sztucznej skóry własnego pomysłu, ale od niedawna stosuję też płynny sylikon podarowany przez moje przyjaciółki na moje urodziny. Dziękuję wam bardzo. Mimo że bardzo śmierdzi jest mega dobry. Po nałożeniu szybko wysycha i robi się w całości przezroczysty.
Nie mogłam się powstrzymać i już kilka dni później zrobiłam co nieco za pomocą tego sylikonu. Efekty możecie zobaczyć poniżej.
Dostałam również fioleczkę sztucznej, jadalnej krwi, która swoją drogą jest ohydna.

Odkąd chodzę do technikum mam bardzo mało czasu na takie zabawy w charakteryzatora, dlatego tak rzadko takie zdjęcia pojawiają się na insta czy snapie.
Nie wiąże z tym jakiś większych planów na przyszłość. Jest to dla mnie formą zabicia czasu i najzwyczajniejsze hobby.
Lubię szokować ludzi swoimi projektami, sztuką, wyglądem i tym, co robię, więc jest to jeden z najlepszych sposobów na uzyskanie tego.


Moja pierwsza charakteryzacja


piątek, 12 stycznia 2018

Wyjadę na Alaskę #4ZSeriiUrodzinowej

Swoją pasję do podróżowania odkryłam już w 4 klasie podstawówki, kiedy to po raz pierwszy pojechałam na kilkudniową szkolną wycieczkę w góry. Od tamtego czasu zwiedziłam już spory kawałek Polski, ale reszta świata nadal stoi do mnie otworem. Do dzisiejszego dnia za granicą byłam tylko dwa razy w Czechach. Jednak przez te dwie krótkie wizyty zdążyłam zakochać się w tym kraju i w ich boskiej czekoladzie, która została okrzyknięta przeze mnie najlepszą na świecie. Na chwilę obecną moje podróżowanie nie jest za bardzo możliwe, ponieważ nie mam jeszcze ukończonych 18 lat.
Na wakacje po osiemnastych urodzinach mam już wielkie plany. Mam zamiar wyruszyć w niskobudżetową podróż pociągiem po skrawku Europy, nie zatrzymując się w jednym miejscu nie dłużej niż dwie noce. Zaczynając od Niemiec, będę poruszać się na zachód w głąb Europy, na tyle ile będę mogła sobie pozwolić. Mam nadzieję, że moje plany pójdą jak najbardziej w realnym kierunku i że finanse pozwolą mi na to.
Dalszą przyszłość widzę jeszcze bardziej abstrakcyjnie. Bardzo chciałabym wyjechać na dłuższy czas na Alaskę. Ta cisza, ten spokój, ta natura to coś pięknego. Oczywiście ta myśl przyszła mi do głowy po obejrzeniu filmu „Wszystko za życie”, który swoją drogą jest niesamowity i chyba każdy powinien go obejrzeć. Naprawdę polecam.
Drugą opcją i totalnym przeciwieństwem mroźnej dziczy jest New York, który marzy się chyba każdej nastoletniej dziewczynie. Co mnie w nim inspiruje? Ten przepych, gwar, ilość różnych ludzi. Od dziecka chciałam mieszkać w dużym mieście i wiem, że nie będzie to New York, a Poznań. Oczywiście, jeśli jest mowa o dużych miastach, to w parze z New Yorkiem zawsze idzie Tokio, które bardzo mnie inspiruje swoimi dziwactwami.
Kolejny rzut na mapę to Indie. Kultura Indii, religia i styl sam w sobie nie jest totalnie w moich klimatach, jednak jest w tym coś, co mnie ciągnie do tego kraju i zachęca do poznawania go lepiej.
Chodzącym ciągle po mojej głowie tematem podróży jest również poniekąd niedaleka Skandynawia. Lubię mroźne klimaty i miejsca, w których jeszcze pada śnieg. Tak więc zawsze moim marzeniem było zwiedzić Finlandię, Szwecję, Danię Norwegię czy Islandię, a gdyby jeszcze udało mi się obejrzeć tam zorzę polarną, byłabym w najszczęśliwsza na świecie.


Praga 





Karpacz



Gdynia



Mechelinki 
  



Wrocław 



Mierzyn


Zakopane 




Sopot 





czwartek, 11 stycznia 2018

Pasja czy przyszły sposób na życie? #3ZSeriiUrodzinowej

Od września roku 2016 uczę się w Technikum Odzieżowo-Usługowym w Poznaniu. Już od samych początków gimnazjum wiedziałam, że to właśnie tam chce chodzić do szkoły. Spowodowane to było moim zamiłowaniem do krawiectwa.
Jako dziecko zawsze podglądałam mamę przy pracy na maszynie. Należy dodać, że moja mama tez jest krawcową. Pamiętam też, że właśnie z tego powodu kupiła mi i siostrze przeurocze zabawkowe maszyny do szycia, które były moimi ulubionymi zabawkami. Gdy podrosłam, na wakacjach u dziadka moim ulubionym zajęciem było szycie ubranek dla lalek wraz z ciocią. W późniejszym czasie w okresie końca podstawówki i początku gimnazjum nie były mi obce drobne poprawki krawieckie, takie jak skracanie, zwężanie spodni, spódnic, sukienek. Poza tym szyłam dla siebie i przyjaciół dżinsowe torebki z nie noszonych już spodni.
Dziś będąc w drugiej klasie technikum. Umiem o wiele, wiele więcej. Profil technik przemysłu mody, na którym jestem, jest mało popularnym kierunkiem, mimo wpadając w ucho nazwy. Uzyskuje się po nim tytuł krawca i projektanta mody. Większość osób chcą skupić się bardziej na tym projektowaniu, a krawiectwo odkładają na bok. Gdy słyszę zdanie: „Nie muszę umieć tego szyć, bo chcę być projektantem”, to aż mnie trzęsie. Będąc projektantem, musisz znać, chociaż podstawowe techniki szycia, by wiedzieć, czy twój projekt jest wykonalny i ma prawo istnienia.
Jeśli chodzi o mnie, na obu tych rzeczach skupiam się równomiernie, choć nie powiem...z projektowaniem mam duży problem. Nie umiem rysować i nie bardzo ciągnie mnie do tego. Mimo to w marcu będę brała udział w kolejnej edycji konkursu dla młodych krawców i projektantów „Mała Pętelka” organizowanego w mojej szkole. Tutaj zostawiam link z relacją z poprzedniego roku. Projekty już gotowe i wstępna faza szycia. Nie zdradzę nic do samego pokazu. Mam tylko nadzieję, że wszytko pójdzie gładko i bez większych przeszkód, problemów. Zużycie mi powodzenia z tą kolekcją, bo jeszcze ogrom pracy przede mną. Od niedawna kręci mnie też cosplay, a to wszystko przez równie kilkumiesięczne zamiłowanie do Love Live i całej reszty idolkowego świata. Na pewno na zbliżającym się wielkimi krokami pyrkonie zobaczycie mnie w przebraniu z tej serii. Trochę więcej o tym i o planach na Pyrkon opowiem w odległym jeszcze o kilka miesięcy poście.

środa, 10 stycznia 2018

Młody człowiek pełen wyobraźnia #2ZSeriiUrodzinowej

Odkąd tylko pamiętam, jako dziecko oprócz bycia księżniczką i jednocześnie Hanną Montan'ą bardzo chciałam zostać sławną pisarką.
W wieku siedmiu lat napisałam swoje pierwsze opowiadanie pod tytułem „Czarodzieje w dżungli”. Treść zawierała opisy przygód trzech czarodziei w dziczy… I w sumie to na tyle. Nie pamiętam dużo z treści ów dzieła. Pamiętam jednak, że miała nie więcej niż 10 stron. Strony to powycinane z białego papieru mniejsze kartki sklejone ze sobą taśmą. Całość zdobiona była w moje piękne ilustracje i różnego rodzaju błędy ortograficzne, interpunkcyjne i stylistyczne. Bardzo żałuję, że gdy podrosłam, wrzuciłam ją. Nie kończyło to jednak mojej pisarskiej przygody. W ciągu wielu lat pisałam w zeszytach i na luźnych kartkach różne opowiadania, książki, wiersze, którymi chwaliłam się wszystkim. Nie jestem i nie byłam nigdy skromna. Większość z tych dzieł po przeprowadzce… Do pokoju piętro niżej zaginęły, więc treść ich jest dla mnie mało znana. Po prostu nie pamiętam, o czym byłam. W czwartej klasie podstawówki pochwaliłam się swoimi dziełami z przemiłą Panią nauczycielską, do której uczęszczałam na lekcje wyrównawcze z ortografii. Nauczycielka, będąc pod wrażeniem moich opowiadań pomagała mi w uczestniczeniu w różnych konkursach, jak i w zwykłym pisaniu do szuflady. Dzięki niej wygrałam pisarski konkurs szkolny opowiadaniem pod tytułem „Świat, którego nie znamy”. (można sobie poczytać tutaj). Nie było to jakieś wielkie i przejmujące opowiadanie, ale wydaje mi się, że jak na 10 latke wyszło mi całkiem nieźle. To samo opowiadanie jakiś czas później zdobyło wyróżnienie na konkursie pisarskim we Wronkach. Był to dla mnie ogromny sukces, który bardzo zmotywował mnie do dalszego pisania. W czasie trwania gimnazjum nie wychylałam się z pisaniem i najczęściej było to pisanie do szuflady.
W roku 2015 moja kuzynka opowiedziała mi o aplikacji wattpad. Wydawało mi się to wtedy idealnym pomysłem dla mnie. Niemal od razu pobrałam apke i zaczęłam pisać właśnie tam. Gdy przyszło technikum zostawiłam wattpada i pisanie. Poświeciłam się jednej z moich innych pasji, ale o tym już niedługo. Jakiś czas temu wpadłam na genialny pomysł. Książka wydawała mi się niemal idealna i perfekcyjna. Jednak nie przyjęła się dobrze w internetach i z czasem sama straciłam chęci do kontynuowania jej. Za namową mojego chłopaka zalogowałam się na stare konto, którego nie używałem już prawie rok. Zastałam tam moje dwie książki z ładnymi sumami wyświetleń i gwiazdek. Postanowiłam wziąć się za to i przeredagować je trochę, poprawić błędy itp. Jestem już w końcowej fazie poprawek jednej z nich. Nie było to proste, ponieważ była już bardzo rozbudowana i niemal ukończona. Dziś pracuje nad tym wszystkim właśnie tam. Wiem, że wattpad nie koniecznie jest dobrą wylęgarnią młodych artystów, a to wszytko przez niektóre opowiadania błagające o pomstę do nieba. Treść większość z nich jest oklepana, niemerytoryczna, wulgarna i pełna błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, literówek. Niegdyś też tłumaczyłam się dysortografią. Z czasem zrozumiałam jednak, że to nie jest żadna wymówka. Na pewno wśród swoich znajomych można znaleźć osobę, która zgodzi się przeczytać dany tekst i przy okazji sprawdzić niewidoczne dla nas błędy. Można też skorzystać z pomocy stron do korekty błędów takich jak ortograf.pl. Oczywiście na wattpadzie znajdują się też godne polecenia i wydania książki, często bardzo młodych autorów; I nie mówię tu tylko o swoich książkach. Trzeba tylko dobrze szukać.


Co mi więcej pozostało jak tylko zaprosić was na mojego wattpada (Nazywam się LaVREe) , zachęcić do spróbowania swoich sił w przelewaniu wyobraźni na papier. To bardzo dobry sposób na odstresowanie, rozluźnienie lub zwykły upływ emocji.

Dziękuję wam za przeczytanie tego postu.
Miłego dnia!

wtorek, 9 stycznia 2018

Moja przygoda z migowym #1ZSeriiUrodzinowej

Witam Was serdecznie. Dziś rozpoczynamy serię urodzinową. Zostało już tylko 7 dni do pierwszych urodzin bloga!!! Tak bardzo się cieszę i bardzo wszystkim za wszytko dziękuję.

Posty związane z językiem migowym budzą największe zainteresowanie, tak więc postanowiłam zacząć właśnie od tego.
Jak już możecie przeczytać w starszych postach, moja historia z językiem migowym zaczęła się w maju poprzedniego roku. Kiedy to poruszona programem dokumentalnym o dzieciach tracących słuch na TLC, zaczęłam szukać sposobu, dzięki któremu dorzucę tę swoją cegiełkę do tego wielkiego dzieła. Szukałam w internecie kursów, lekcji, które pomogą mi realizować się w tym moim małym marzeniu. Niestety większość z nich była bardzo drogą lub nieosiągalna przez moją osobę przez dojazd itp. Tak więc wpisała w Google „darmowe lekcje migowego Poznań”. Takim oto sposobem natknęłam się na Wielkopolską Jednostkę Pomocy Głucho-niewidomym. Cała podekscytowana wzięłam udział w pierwszej lekcji, z której relacje zostawiam tu w linku. Od tego czasu jestem tam niemal co miesiąc i bardzo dużo się dzięki temu nauczyłam. Jednak nie byłoby tego wszystkiego bez przemiłych prowadzących, czyli Agnieszki i Jacka, którzy są wolontariuszami właśnie w TPG i w ramach wolontariatu, co miesiąc prowadzą darmowe lekcje migowego dla początkujących. Niegdyś wygrałam jeden z konkursów organizowanych przez TPG. Tym sposobem miałam okazje skorzystać z darmowej, indywidualnej lekcji migowego z Agnieszką. (Zaostawiam tu gdzieś link). Dzięki tej jednej lekcji nauczyłam się sporo gramatyki Polskiego Języka Migowego, jak i alfabetu Lorma. Serdecznie zapraszam do przekonania się na własnej skórze, że zajmuje to nie więcej niż 20-30 minut.
Wiadomo też, że różnie to bywa w życiu i dobrze wiem, że mój migowy byłby lepszy, gdyby nie wieczny brak czasu. Dlaczego zawsze brakuje mi czasu? O tym może w następny poście. Dowiecie się, co jeszcze zabiera mi mój wolny czas.
Z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomagali mi trwać w tym postanowieniu; którzy przyłączyli się do mnie lub którzy wręcz umożliwiał mi dalszą naukę, poprzez prowadzenie tych lekcji lub dzięki zwykłemu odbieraniu mnie z zajęć w godzinach, w których mój autobus już nie kursuje… Tak to Ty tato.
Jakie są moje postanowienia w dalszym rozwoju w tym kierunku ?
Oczywiście nadal mam zamiar uczyć się migać czy to w domu z platformą, czy to na zajęciach. Chciałabym poświęcać temu więcej czasu, choć wiem, że to trudne. W przyszłości, gdy będę mieszkać bliżej Poznania, zostanę wolontariuszem w TPG, a zaoszczędzone pieniądze chce przeznaczyć na profesjonalny kurs języka migowego, dzięki którym; mam nadzieję, zostanę tłumaczem języka migowego.
Zapraszam was na:
Facebookową stronę TPG, gdzie możecie poczytać więcej, np. dowiedzieć się o terminie najbliższej lekcji języka migowego w Poznaniu, która już niedługo,
Platformę Migaj.eu (Od jakiegoś czasu już darmową),
Aplikację Migaj z nami PJM.

Cudowne zdjęcia zostały wykonane na jednej z lekcji migowego 18.09.2017 przez mojego znajomego, podpisującego się pod nimi pseudnimem Fajnymik. Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie. 







PATRZĄC NA TO ZDJĘCIE NAPRAWDĘ WIDZĘ, ŻE BEZ UŚMIECHU WYGLĄDAM ŹLE, ALE MIMO TO JE UWIELBIAM.