sobota, 28 lipca 2018

Zaćmienie księżyca 2018

Wczorajszy wieczór był naprawdę wyjątkowy. Takich zjawisk zdarzają się niemal raz na sto lat, tak więc jeszcze bardziej jestem dumna z siebie, że udało mi się zaobserwować, a nawet sfotografować zaćmienie księżyca.

Nie będę dużo rozpisywać się nad tym, co to i dlaczego tak się dzieje, ponieważ wszytko na ten temat możecie przeczytać na Wikipedii.

Osobiście zaćmienie księżyca oglądałam przez moją domową lunetę, która nie jest profesjonalną lunetą do obserwacji zjawisk astronomicznych. Mimo to naprawdę wiele można dzięki niej zaobserwować, a nawet i sfotografować. Nie sądzę, bym dożyła kolejnego zaćmienia księżyca, co sprawia, że czuje jeszcze większą satysfakcję co do wczorajszego wieczoru.


Dziękuję moim przyjaciółkom, z którymi mogłam spędzić ten wieczór nie tylko na obserwacji księżyca i oczywiście mojemu sąsiadowi, który udzielił nam kawałek swojej działki, która okazała się idealnym miejscem obserwacji.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Kawa zbożowa - Smak dawnych wakacji

Nie zacznę tego postu od słów „Gdy byłam mała…”, ponieważ mam dopiero niespełna 18 lat, a mała to byłam 5 lat temu. Nie uważam się, za Bóg wie jaką dorosłą dziewczynę z rocznika 00’, która twierdzi, że za jej czasów dzieci były inne i w ogóle czują się przy tym i mówią, jakby urodziły się w PRL-u…
Schodzimy jednak z tematu.

Z racji tego, że moja mam karmi piersią w dużym stopniu ograniczyła picie zwykłej kawy. Zamiast tego pija kawę zbożową. Wczoraj rano, również miałam ochotę na kawę, a że nie mogę tego robić ze względów zdrowotnych, postanowiłam zrobić sobie kawę zbożową. Już z pierwszym łykiem ogarnęła mnie fala wakacyjnych wspomnień z moich wczesnych dziecięcych lat. Kawa zbożowa dla mnie była kiedyś nieodłącznym symbolem wakacji. Jak już pewnie wiecie z innych postów, mieszkam na wsi, jednak nie jest ona taką hmm… ” Zaawansowaną wsią”. Owszem mieszka tu bardzo mało ludzi, bo około 300, ale znajdują się tu tylko 2 niewielkie gospodarstwa. Gdy miałam 6-10 lat było ich nie wiele więcej, bo 3. Tak więc Ś.p wujek, który posiadał jedno z nich, często zabierał mnie, moją siostrę i swoją córkę na gospodarstwo swoich teściów w miejscowości kilka kilometrów dalej. Często jechałyśmy tam ciągnikiem, rzadziej samochodem. Właśnie na taką podróż babcia przygotowywała nam coś do jedzenia i picia. Do jedzenia były to najczęściej kanapki z masłem i cukrem lub z wątrobianką, które najczęściej nie zostały zjadane z powodu pochłonięcia zabawą, a babcia potem opierdalała nas. Co było do picia? Oczywiście, że schłodzona kawa zbożowa w bidonie lub termosie. 

Dlatego ten smak tak bardzo kojarzy mi się z wakacjami. Gdy byłam mała, rzadko kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje nad morze lub w góry, więc wyjazd na pole robić domki z siana czy oglądać krówki, świnki i koniki był dla mnie bezcenny.
Skoro mowa o domkach różnego rodzaju … Nie ma chyba dziewczyny, która nigdy w życiu nie bawiła się w dom. Ja kochałam tę zabawę. Najczęściej robiłyśmy to po deszczu, gdy ziemia na moim podwórku była wilgotna i wszytko było lepiej widoczne. Patykami wyrysowywałyśmy plany naszych domów z podziałem na pokoje oraz miejscami, gdzie znajdowały się np. Szafki czy kuchenka. Jak i dom i kobieta to i mąż musi być. Naszymi mężami najczęściej były długie kije lub jak w moim wykonaniu kij od mopa… nie pytajcie i nie oceniajcie mojego gustu…
Fot. Weronika Fronczak 

Bardzo lubiłam też bawić się ze znajomymi w bar lub sklep. Były to najczęściej zbite pod kątem prostym dwie lub trzy palety z przymocowaną na górze deską czyt. blatem. Znosiło się tam przeróżne rzeczy. Pojemniczki, pudełka, plastikowe sztućce, garnki i gotowało się dania z piasku, liści i wody. W takim barze płaciło się super walutą. Kamienie w zależności od tego, czy był to duży, czy mały kamyczek były monetami, a liście banknotami.
Niektórzy będą mówić o tym, że w dzieciństwie budowali w lasach i parkach bazy. Owszem budowałam, ale wiosną, ponieważ mój park jest tak zarośnięty i zdziczały, że latem nie zrobisz tam nic konkretnego oprócz złapania kleszcza.
Nie tyle rower, a rolki były moim głównym środkiem transportu. W mojej wsi bardzo dużo dzieci umiało jeździć na rolkach, a te, które nie umiały, zawsze chciały się nauczyć. Mnie osobiście nauczyła starsza o 3 lata sąsiadka, (Pozdrawiam serdecznie!), która jak dobrze pamiętam, jeździła najlepiej z całej wsi.
Bardzo często też, gdy miałam wolne od szkoły czy to w ferie zimowe, przerwę świąteczną czy właśnie w wakacje jeździłam do mojego dziadka na kilka nocek, który mieszkał zaledwie 3 km dalej. Tam to już naprawdę nie szło się nudzić. Poznawałam nowych ludzi, bawiłam się na placu zabaw (dopóki jednego razu nie spadłam z drabinek… do dzisiaj mnie skręca, gdy patrzę na ten plac), jeździłam rowerem, szyłam ubranka dla lalek. Tam to chyba działo się wszytko.

Pozdrawiam wszystkich, z którymi miałam przyjemność spędzać wakacje, gdy byłam młodsza jak i tych wszystkich, którzy widzieli mnie z tym kubkiem w środku pola na odludziu. Wasze miny były bezcenne.


Fot. Weronika Fronczak 

środa, 18 lipca 2018

Jak zostać starszą siostrą lv.2 i nie zwariować?

Witam was serdecznie w nowym poście.
Ci, którzy obserwują mojego snapa lub insta; do czego serdecznie zapraszam (snap: galm.ert151; insta _v_sta_) wiedzą, że w ostatnim czasie zdarzyła się u mnie bardzo radosna rzecz. Otóż urodziła mi się siostra.
Celinka urodziła się 12 lipca w tym samym szpitalu co ja z wagą 2740 gram.


Ciekawe jest to, że dzieli nas bardzo duża różnica wieku, bo niemal 18 lat. Mimo to cieszę się, że mam kolejną młodszą siostrzyczkę. Każda odwiedzająca nas ciocia powtarza „Będziesz mogła dzięki temu przygotować się do roli matki”. Mają racje. Opiekując się Celinką, zdobywam doświadczenie w opiece nad dziećmi, które może już za niedługo mi się przydać.
Mam nadzieję, że będzie zdrowo rosnąć i wychowywać się wśród nas. Cieszę się, że mogę mieć w tym swój czynny udział i przyczynić się do tego, że wyrośnie na bardzo zdolną, mądrą i szczęśliwą dziewczynkę. Tymczasem leży jeszcze w łóżeczku i śpi w najlepsze. Jeśli kiedykolwiek to przeczyta, chciałabym by wiedziała, że bardzo się cieszę z jej przyjścia na świat i życzę jej wszystkiego, co najlepsze.




sobota, 7 lipca 2018

"Kształt wody", czyli film o tym jak być człowiekiem.


Korzystając z okazji, że w centrum handlowym Avenida w Poznaniu co piątek odbywają się darmowe seanse filmowe, postanowiłam wybrać się na film, którego zwiastun widziałam niedawno i bardzo mi się spodobał. Mowa tu o filmie „Kształt wody” reżyserii Guillermo del Toro (nie mam pojęcia jak odmienić to nazwisko).


Filmowe wydarzenia rozgrywają się na początku lat 60 w Baltimore. Elisa Esposito jest sprzątaczką w tajnym rządowym centrum badawczym. Kobieta nie ma rodziny. Przyjaźnie się ze współpracownicą Zeldą oraz z sąsiadem Gilesem. Ma problemy w komunikacji z innymi ludźmi, ponieważ mimo tego, że jest słysząca, nie mówi.





Pewnego dnia do laboratorium zostaje przywiezione tajemnicze stworzenie, które schwytano w Ameryce Południowej. Elisa odkrywa coś niezwykłego w humanoidalnym płazie i potajemnie zaprzyjaźnia się z nim. Gdy dowiaduje się, że chcą go uśmiercić w celu dalszych badań, postanawia z pomocą Gilesa pomóc mu w ucieczce.





Moja ocena tego filmu jest prosta i jasna. Jeden z najlepszych filmów, jaki widziałam. Doskonała, wciągająca i oryginalna fabuła z mnóstwem zwrotów akcji. Mimo powagi sytuacji mającej miejsce często padają prześmieszne żarty i riposty. Trudno znaleźć rzeczy, której nie ma w tym filmie. Został poruszony temat miłości, przyjaźni, oddania, poświęcenia, dążenia do celu i władzy.
Sceneria idealnie pokazuje oblicze tamtejszych czasów. Muzyka rodem z amerykańskiego musicalu z lat 60’. Aktorzy idealnie oddali charaktery poszczególnych postaci, co sprawiło, że zakochałam się w Sally Hawkins grającej główną rolę.

Według mnie każdy powinien obejrzeć ten film, ponieważ mówi o wielu istotnych aspektach zwykłego ludzkiego życia; o tym, jak być człowiekiem i to nie tylko w stosunku do człowieka, ale i dla innej żyjącej istoty; o tym, że każdy nawet największy potwór może mieć uczucia, kochać i być kochanym.

W filmie pada wiele pięknych słów, które naprawdę chwytają za serce i skłaniają do refleksji.


Naprawdę polecam ten film każdemu, nie tylko fanom dramatów i fantasy.