piątek, 2 czerwca 2017

O wrocławskim ZOO i końcu świata w McDonald's





Gdy pisze ten post „na brudno”, właśnie jem śniadanie, ale nie o jedzeniu będzie dzisiaj mowa. Zbliża się lato, a jak lato to podróże. Bardzo lubię podróżować i zwiedzać ciekawe miejsca, choć często nie mam po prostu na to czasu i pieniędzy. Na swój celownik w tym tygodniu wzięłam wycieczkę szkolną, na którą się wybrałam. Kierunek wrocławskie zoo. Godzina pobudki 3:00 trudno mi było wygrzebać się z wyrka, ale coś za coś. 4:28 autobus z miejscowości 8 km od mojej, 5:03 tramwajem i tak dotarłam pod moją szkołę idealnie na czas. Podróż choć trochę długa była dość przyjemna, gdyby nie poranne śpiewy dziewczyn z równoległej. Dobrze, rozumiem, że są emocje itp., ale niektórzy próbowali spać w tym autobusie, a one to uniemożliwiały. Na miejscu byliśmy około godziny 10:00 zwiedziliśmy afrykarium, gdzie mogłam zobaczyć wiele gatunków afrykańskich ryb i ssaków, gadów żyjących w tamtejszych wodach. Największą atrakcją afrykarium była oczywiście jak ja to nazywam „rura z rybami".








Tak naprawdę było to oszklone koliste przejście w samym środku ogromnego akwarium. Umożliwiło mi to poczucie się jak jedna z ryb, a także podglądanie śpiącej na samej górze płaszczki. Następnie mieliśmy dwie godziny dla siebie, podczas których próbowałam zwiedzić jak najwięcej wybiegów zwierzęcych.
To zoo jest bardzo piękne. Zwierzęta mają naprawdę duże wybiegi, miejsca, w których się poruszają, w pełni przystosowane do ich naturalnych warunków życia. Najbardziej podobały mi się słonie, żyrafy, foki, meduzy i pingwiny.











To zoo naprawdę jest super i zapewniam, że każdy w każdym wieku miałby w nim dużo frajdy. Jedyny jego minus to taki, że jest bardzo duże i potrzeba bardzo dużo czasu, by je przejść; o bolących nogach nie wspomnę i to, że brakuje jakichś znaków prowadzących, jakieś tarasy, która wskazywałaby jak iść, by zobaczyć wszystkie zwierzęta, a jest ich naprawdę bardzo dużo. Bilety nie są drogie, wstęp do afrykarium w cenie więc naprawdę się opłaca. Znajdują się tam liczne restauracje, co umożliwia spędzenie tam całego dnia, nie umierając z głodu i pragnienia.

Może na koniec opowiem wam jedną z najstraszniejszych historii mojego życia, jaka przytrafiła mi się na tym wyjściu. Pewnie na moim snapie widzieliście, że działo się tam coś nietypowego.
Otóż wybraliśmy się na obiad na stary rynek wrocławski. Zjadłam pizze i postanowiłam kupić pocztówkę. Byłam tam z moją koleżanką Olą, która źle się poczuła i postanowiła pójść do Pań po jakąś tabletkę. Ja po udanych poszukiwaniach pocztówki zauważyłam, że się zachmurzyło i zaczęło kropić. Odnalazłam moją kumpele Karine i po krótkiej rozmowie postanowiłyśmy schować się w McDonalds. Po minucie pobytu w środku nagle rozpętał się huragan i burza. Zaczęło padać bardzo mocno, zrobiło się bardzo ciemno. Ludzie wbiegali przemoczeni do suchej nitki do pełnego już McDonalda. Zdzwoniłam całą moją grupę do ów restauracji tak byśmy byli wszyscy w jednym miejscu. Gdy byli już wszyscy, ochrona zamknęła wszystkie drzwi restauracji na klucz i oznajmiła, że nikt już nie wejdzie i nie wyjdzie. Moja koleżanka Ola, która wcześniej źle się czuła, tak mocno się tego wystraszyła, że aż zrobiło jej się słabo. W środku było bardzo dużo ludzi. Nagle wyłączył się prąd. Byli bardzo ciemno, a ludzie wpadali w panikę. Chciałyśmy znaleźć nasze opiekunki, by zawiadomić o gorszym stanie Oli. Wtedy okazało się, ze pół McDonalds jest zalane tak na dobre dwadzieścia centymetrów. Woda ciekła po ścianach i dachu. Po chwili, gdy deszcz się trochę uspokoił, otworzyli drzwi i powiedzieli, że dla własnego bezpieczeństwa lepiej opuścić restaurację. Razem z opiekunkami wyszliśmy i schowaliśmy się pod dachem poczty, a tam dwie nasze koleżanki omdlały z emocji. Panie z poczty były bardzo nieuprzejme. Nie chciały wezwać karetki i zza przeproszeniem bólem dipy dały nam krzesło, by mogły usiąść. Finalnie karetka nie została wezwana, dziewczyny poczuły się lepiej i w deszczu wróciliśmy do autokaru. Taka to moja straszna historia. Przeżyłam wtedy wiele i wiele, miałam strasznych myśli. Wiele osób krzyczało, że to koniec świata. Tak więc koniec świata skończył się po ponad godzince. Ktoś ze mną schronił się MC we wtorek? Ktoś był w ten niespokojny czas na Starym rynku? A może ktoś był w zoo we Wrocławiu i chce się pochwalić własnymi relacjami z tego miejsca? Jest na to miejsce w komentarzu.
Ja was zachęcamy do wybrania się do zoo. Zapraszam też na mojego instagrama _v_sta_ i snapa glam.ert151.

Do następnego postu.
Miłego dnia.
Ps. Przepraszam za to, że post dodałam tak późno. Miałam małe kłopoty techniczne, ale już wszystko jest okey.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz