czwartek, 31 maja 2018

Mówienie "Dzień dobry"

Środowego poranka, jak niemal co dzień musiałam w jakiś sposób dostać się do szkoły. W tym celu najzwyczajniej w świecie poszłam na przystanek autobusowy. Ten jak zwykle przyjechał kilka minut wcześniej. Przepuściłam w kolejce chłopaka, który stała na przystanku trochę dłużej i weszłam do środka. Ci, co podróżują tak jak ja PKS-ami wiedzą dobrze, jak to wygląda. Autobus ten nie przypomina zwykłego miejskiego busa i niemal nie da się do niego wsiąść, nie mając ważnego biletu, ponieważ już przy samym wejściu trzeba zmierzyć się z kierowcą. Mam bilet miesięczny, który „odbija się” przy czytniku jak większość kart miejskich. By usłyszeć piknięcie sugerujące zarejestrowanie przejazdu, zawsze wyłączam muzykę w słuchawkach. Podchodzę, przykładam kartę i słyszę w swoją stronę głośne, przekoloryzowane „Dzień dobry, Panienko”. Zdziwiona podnoszę wzrok i równie zdziwionym głosem odpowiadam. Wtem słyszę zdanie, które musiałam chwilę przeanalizować: „Nie musisz szanować mnie, ale szanuj ludzi siedzących w tym autobusie”. Zdziwiona usiadłam i dopiero wtedy dotarło do mnie, o co mogło mu chodzić. O to piepszone „Dzień dobry”.
Nie uważam się za osobę nie kulturalną, ale i nie jestem nią w stu procentach, a mówienie „Dzień dobry” w moim przypadku nie zawsze zdarza się, wtedy kiedy zazwyczaj „powinno”. Dzień dobry mówię, wchodząc do sklepu, podchodząc do kasy, przychodząc w goście, nauczycielką w klasie czy znanym mi starszym osobą na ulicy. Nie mam potrzeby mówić tego, gdy mijam nauczyciela, który znajduje się ode mnie w odległości kilku metrów. Uważam to za bezsensowne, podczas gdy oni uważają, że powinnam mimo to, gdy tylko ich zobaczę. Często też nie dostaje odpowiedzi, a ich usprawiedliwienie to „nie usłyszałam/ usłyszałem”. W takim razie ja też mam prawo nie zauważyć świecącego oświatowym blaskiem nauczyciela lub być zamyślona, zagadana jednocześnie nie zwrócić na niego uwagi.
Idąc ulicą mojej wsi, nie mówię „Dzień dobry” osobom, które ledwo co znam z imienia i nazwiska lub kojarzę tylko z widzenia. Osoby, za którymi nie przepadam, również nie słyszą tego ode mnie. Jeśli kogoś nie znam, mimo że mieszkamy w tej samej wsi, nie czuję potrzeby witania się. Tak samo, jak nie witam się z każdą osobą na poznańskich ulicach.
Wracając do autobusów… Zjawiskiem bardzo rzadkim jest znaleźć miłego i sympatycznego kierowcę w autobusie typu PKS, który nie będzie narzekał, gdy dostanie gruby pieniądz za przejazd za 4,70 zł, a ty naprawdę nie masz drobnych, który nie opierdoli Cię, bo nie wiesz jakie rodzaje ulgowych biletów obowiązują, albo takiego, który odpowie na „dzień dobry”. Z tego, co pamiętam, jest tylko jeden taki, który zawsze wszystkim odpowie i w dodatku kursuje w godzinach, w których zazwyczaj nie jeżdżę. Oczywiście na początku 1 klasy technikum, gdy zaczęłam kursować tą linią autobusów, witałam się, jednak szybko zaprzestałam, tracąc chęci, bo jedyne co otrzymywałam w zamian to zmierzenia mnie od góry do dołu wzrokiem, zapewne przez mój nietypowy styl.
Kwestia drugiego zdania wypowiedziana w moim kierunku nadal zostawiam mi sporo do myślenia. Normalny człowiek, który nie zniechęcił się jeszcze do tych słów, wchodząc do takiego autobusu, słowa kieruje w stronę kierowcy, patrząc tylko na niego i mówiąc tak głośno, by to on usłyszał. Nienormalne jest krzyczeć na cały autobus „DZIEŃ DOBRY”, by ludzie siedzący z tyłu też usłyszeli, bo mam dla nich szacunek, czyż nie? Wchodząc do tramwaju, nie witam się z nikim (bo to by była chyba trochę dziwne), ale nadal darzę ich szacunkiem np. Ściszając muzykę w słuchawkach, które mocno przepuszczają dźwięk, ponieważ nie każdy lubi taką muzykę jak ja; staram się zajmować jak najmniej przestrzeni; ustępuje miejsca starszym osobom, matkom z dziećmi i kobietom w ciąży. Mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale i tak doszłabym do tego samego wniosku, że słowo „Dzień dobry” często jest po prostu zbędne i bez najmniejszego sensu, a upominanie obcej osoby o to, że nie zastosowała pewnej zasady dotyczącej bycia kulturalnym, jest naprawdę (za przeproszeniem) wieśniackie, ponieważ to świadczy o mnie i nikomu nic do tego. Jeden kierowca autobusu, raczej nie zmieni mojego zdania, zwracając mi publicznie uwagę.

1 komentarz:

  1. to babeczka się przyczepiła, że nie powiedziałaś "dzień dobry" do kierowcy czy do nich wszystkich ? no ja już mam tak zaprogramowane, że jak wsiadam do autobusu to mowię to dzien dobry ;P , ale do kierowcy, a nie reszty pasażerów :D

    OdpowiedzUsuń